Niezwykły zespół szkół, czyli z wizytą w Józefowie nad Wisłą

Od przedszkola do matury

Głos Nauczycielski
www.glos.pl

Młode pokolenie rozpoczynające edukację w przedszkolu, może ją zwieńczyć maturą nie wychodząc z budynku. Zmieniają się tylko piętra, krzesełka w stołówce, no i kapcie, z których się wyrasta.

Gimnazjaliści w pracowni geograficznej

Damski hokej na szkolnym lodowisku

    Zespół Szkół Ogólnokształcących w Józefowie nad Wisłą łączy w jeden organizm przedszkole, podstawówkę, gimnazjum i liceum ogólnokształcące. To ostatnie nie przeszło z powiatu, ale zostało powołane w 1995 roku jako placówka gminna. Różne bywa to spojrzenie na sprawę władz, ale po powołaniu gimnazjów trzy szkoły i przedszkole z czasem zrosły się w zespół, który dzisiaj jakoś nikomu nie przeszkadza. Jeden budynek, jedna dyrekcja, możliwość racjonalnego zatrudniania nauczycieli oraz pracowników administracji i obsługi, a dla mieszkańców wygoda.

Cztery placówki w jednym

    Duży, jasny gmach szkolny odsunięty od głównej ulicy osady, to jak mówią ludzie, miejsce bezpieczne. Drzwi zamknięte, ale wewnątrz, na korytarzu uczniowski dyżur. W zasięgu wzroku sekretariat, gabinety dyrekcji i pomieszczenia woźnych, a pod ręką przycisk blokady drzwi. Obcy wchodzi tylko za wiedzą któregoś z pracowników.

    Grzegorz Kapica, dyrektor ZSO, całe swoje zawodowe życie - 25 lat - spędził w Józefowie nad Wisłą. Zaczynał jako muzyk w podstawówce, potem przekwalifikował się na wuefistę. Przez kilka lat byt zastępcą dyrektora, a szefuje placówce drugi rok. Nie narzeka, różnorodność spraw, z jakimi się styka, niewtajemniczonych może przyprawić o zawrót głowy. Z jednej strony jest na przykład wyposażenie oddziałów przedszkolnych z domkiem dla lalek, a z drugiej zajęcia fakultatywne z geografii dla jednego tylko maturzysty, który wybrał ten przedmiot. Ale za to ogrzewa się jeden budynek, co po termomodernizacji i likwidacji 40-metrowego komina, jest wspólnym dla czterech placówek wydatkiem.
    Na głowie dyrektora ZSO jest też dowożenie uczniów i cztery szkolne autobusy, w tym jeden ministerialny gimbus. Gmina przekazała ten obowiązek szkole, która jednak nie narzeka, bo jak się jeden z pojazdów "posypał", to radni z marszu podjęli uchwałę o zakupie kolejnego. Trafił się porządny, choć używany, i nadal cztery pojazdy dowożąc uczniów robią około 700 km dziennie. W każdym z nich jest opiekun, a i licealiści, jeśli trzeba, zajmują się młodszymi dziećmi. Dziś już nikt w Józefowie nie ma wątpliwości, czy utworzenie Zespołu składającego się z czterech różnych placówek miało sens. Mateusz Chmielewski, przyszłoroczny maturzysta, których jest 29, mówi, że został w tutejszym liceum, bo oferowało rozszerzony program z matematyki i języka angielskiego.

Co na to rodzice?

    Ewa Adamczyk, aktualna przewodnicząca Rady Rodziców, może się pochwalić 19-letnim stażem w tej instytucji. Tylko jedno z jej pięciorga dzieci wyłamało się i nie poszło do miejscowego liceum - syn wymarzył sobie zawód kucharza, więc poszedł do technikum gastronomicznego. Starsza dwójka, legitymująca się józefowską maturą, jest już po studiach. Pani Ewa zastanawia się, co zrobi, kiedy najmłodsza latorośl, dziś uczeń III klasy gimnazjum, zda maturę. Przyzwyczajona do społecznego działania na rzecz ZSO pewnie zajmie się tym samym. Tyle że dla wnuków, których już jest dwójka.
    Problemów wewnątrz Rady Rodziców właściwie nie ma. W jej skład wchodzą przewodniczący trójek klasowych wszystkich czterech poziomów. Składki też są zróżnicowane. Poza tym gmina jest nieduża, wszyscy się znają, a to ułatwia działanie. Zdaniem Adamczykowej, pomysł z Zespołem Szkół był doskonały. Dzięki temu jest bezpiecznie, bo 15-letni gimnazjalista wypuszczony do powiatowego Opola Lubelskiego, może realizować także nie najmądrzejsze pomysły. Ma na to mniejsze szanse, sięgając po maturę na miejscu, pod okiem rodziców i doskonale go znających nauczycieli.

Między autobusem a drzwiami

    O bezpieczeństwie mówi też Urszula Sawiarska, pedagog Zespołu pracujący na potrzeby wszystkich jego poziomów. Nie znaczy to, że w Józefowie nie ma problemów wychowawczych. Wynikają one między innymi z dysfunkcji rodzin, co wiąże się z ich złą sytuacją materialną. Pani Urszula przyznaje, ze zdarzają się sporadyczne przypadki uzależnień. Zgłaszają to najczęściej rodzice, pytając jak sobie radzić. Wagary też się trafiają, najczęściej w ciepłych miesiącach, kiedy ktoś urywa się na shopping do powiatowego Opola.
    Smutne są też, choć na szczęście jednostkowe, przypadki eurosieroctwa. Pani Urszula twierdzi, że można temu zaradzić. Jeśli do pracy zagranicą wyjeżdżają oboje rodzice, wystarczy, aby na czas nieobecności notarialnie przekazali władzę rodzicielską wskazanej osobie i zawiadomili o tym szkołę. Nauczyciele pomogą. l nie tylko oni.

Ogniwa wspólnoty

    ZSO w Józefowie współpracuje z wieloma instytucjami na terenie gminy i powiatu - od parafii rzymsko-katolickiej, przez policję, lokalne stowarzyszenia po ośrodki kultury. Ksiądz Dariusz Nowomiejski, od kilku miesięcy miejscowy proboszcz, obok trójki katechetów uczy w ZSO religii. Uczył i wcześniej, ale Józefów to jego pierwsza samodzielna parafia. Podziwia nauczycieli, którzy pochylają się tu nad każdym dzieckiem, szczególnie nad tymi potrzebującymi pomocy. Poza licznymi zajęciami pozalekcyjnymi zawsze mają czas i dla zdolnych, przygotowanie do konkursów i olimpiad, i dla tych z kłopotami w nauce. - Ja się od tych ludzi wciąż po prostu uczę - mówi ksiądz.
    Jedną z dróg kształtowania nie tylko szkolnej, ale i lokalnej wspólnoty, jest "Dzień Rodziny". Imprezę przed sześciu laty wymyśliła i do dziś jej patronuje Joanna Suchowolak, polonistka i wicedyrektor odpowiedzialna za przedszkole i podstawówkę. Rzecz odbywa się w pierwszych dniach czerwca, na terenie szkoły, każdego roku pod innym hasłem.

Czwarta z kolei impreza "Budując przyszłość, poznajemy przeszłość" odbyła się z udziałem wnuków ostatniego przed 1939 rokiem właściciela osady Romana Rostworowskiego. Przybył ówczesny kurator małopolski Józef Rostworowski. W 2009 roku też królowała historia, tym razem średniowieczna - uczniowie przygotowali makiety zamków i warowni regionu. Odbywały się pokazy rycerskie, strzelanie z łuków.     Niemała w tym zasługa Andrzeja Kieresa, nauczyciela historii, byłego dyrektora Zespołu, który mimo emerytury nie zerwał kontaktu ze szkołą. Bo, jak mówi, takie u nich niepisane prawo, że emeryci zatrudniani są przez jakiś czas na tzw. godzinach. W ten sposób unika się szoku gwałtownego oderwania od pracy. A w każdej szkole, szczególnie na wsi, zawsze jest coś do zrobienia.

Co się dzieje w ZSO?

    Zainteresowania i uzdolnienia uczniów znajdują pomoc i opiekę podczas różnorodnych zajęć. Najbardziej widoczne są te sportowe. Powie ktoś, że nie dziwnego, skoro dyrektor jest wuefistą. Ale puchary w gablotach tuż przy wejściu, w pokoju nauczycielskim i dyrektorskich gabinetach liczyć można już w setki. Finaliści kuratoryjnych konkursów przedmiotowych zdarzają się co roku. Tylko w pierwszym półroczu bieżącego roku szkolnego była ich trójka. A w konkursach gminnych na jozefowiaków właściwie nie ma mocnych.
    W bibliotece każdy znajdzie coś dla siebie, nawet przedszkolaki przyprowadzane przez swoje nauczycielki. Małgorzata Nowak, jedna z dwu bibliotekarek i jednocześnie rzecznik praw ucznia, uważa, że ich rolą jest, jak mówi, "nawracanie na czytanie". A jest w czym wybierać, bo woluminów mają ponad 13 tysięcy. Nie należą więc do rzadkości wizyty absolwentów, także tych studiujących. Przywykli i wiedzą, że tu zawsze mogą liczyć na pomoc.
    Zajęcia logopedyczne prowadzą Marzenna Merwa, etatowy logopeda, i wspomagająca ją Elżbieta Frączek. Jest czynny gabinet stomatologiczny i sprawowana stała opieka pielęgniarska. Samorząd nie żałuje pieniędzy, ale szkoła bierze też udział w programach unijnych związanych z dofinansowaniem dodatkowych zajęć. ZSO uczestniczył w kilku projektach, m.in. w "Szkole równych szans", "Programie Integracji Społecznej", korzystał i nadal korzysta z Europejskiego Funduszu Rozwoju Wsi Polskiej czy z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich "Spotkanie z Afryką".
    Najważniejsze jednak jest to, że jeszcze wieczorem szkoła żyje. Wprawdzie pory zajęć dodatkowych dostosowane są do kursów szkolnych autobusów, ale "jak trzeba, to jesteśmy", jak mawia dyrektor Kapica. Miejscowi po prostu przychodzą, niektórych uczniów dowożą sami rodzice, a w sytuacjach, kiedy to niezbędne, jeden z gimbusów ma dodatkowy kurs. Bo jak wieść gminna niesie, szkoła w Józefowie nad Wisłą po prostu jest dla ludzi.

Maria Aulich


Gmina i jej oświata

    Gmina Jozefów nad Wisłą liczy około 7500 mieszkańców i 34 sołectwa. Jak informuje wójt Mieczystaw Teresiński, poza ZSO funkcjonują jeszcze 4 podstawówki, z których jedna, w Chruślankach Józefowskich, prowadzona jest przez stowarzyszenie mieszkańców. Budżet gminy w 2009 roku wyniósł niespełna 14 890 000 zł, z czego prawie 7,5 miliona zł to wydatki oświatowe. W tym czasie subwencja wynosiła 4.777.253 zł. W roku szkolnym 2009/2010 średni koszt utrzymania ucznia to około 770 zł miesięcznie.

Co to za Zespół?

    Zespół Szkół Ogólnokształcących w Józefowie nad Wisłą liczy aktualnie 655 uczniów - 98 w przedszkolu, 231 w szkole podstawowej, 265 w gimnazjum i 61 w liceum. Szkoła poza salą gimnastyczną i salą do gimnastyki korekcyjnej dysponuje zespołem boisk oraz miasteczkiem Bezpiecznego Ruchu Drogowego z sygnalizacją świetlną. Placówka zatrudnia 63 nauczycieli - 14 dyplomowanych, 35 mianowanych, 9 kontraktowych i 5 stażystów. Administracja i obsługa to 33 osoby. Szkolna stołówka wydaje około 250 obiadów, z czego około 120 finansuje Ośrodek Pomocy Społecznej, 35 to dotacja akcji "Pajacyk", a 20 opłaca Caritas za pośrednictwem parafii. ZSO wydaje własne pisemka przeznaczone dla uczniów i rodziców - "Figielek" (przedszkole), "Żaczek" (szkoła podstawowa), "Oskar" (dla starszych uczniów).

Powrót do Aktualności