W kolejny, po majowym, długi weekend, uczniowie naszego gimnazjum byli na wycieczce w Bieszczadach. Organizatorem i kierowniczką wycieczki była p. Halina Mróz. Wprawdzie noclegi znajdowały się w miejscowości Zarzecze, nieco oddalonej od gór, ale to nikomu nie przeszkadzało.
Dzięki temu, że mieszkaliśmy w zaprzyjaźnionej szkole, znacznie obniżyły się koszty wyjazdu, a sama szkoła oferowała wspaniałe warunki, zwłaszcza dla tych co lubią sport (piękna duża hala sportowa, siłownia, itp...), a tych wśród uczestników wycieczki nie brakowało. Poza tym, jednym z punktów programu był pobyt na basenie w niedalekim Jarosławiu, co też było dużą atrakcją.
|
|
|
Pierwszego dnia, po drodze do celu, zwiedziliśmy klasztor w Leżajsku, ze słynnymi organami, a następnie park i pałac w Łańcucie wraz z powozownią... kiedyś to były piękne karoce!
Drugiego dnia wyruszyliśmy w góry, a dokładnie na Połoninę Caryńską. Przy okazji warto przypomnieć, że połoniny to regionalna nazwa łąk górskich, które w innych górach nazywamy halami.Wyruszyliśmy w upalną pogodę, ale po dwóch godzinach nagle zaczęło się chmurzyć, zbierało się na burzę, więc musieliśmy szybko zmykać w dół... z piorunami nie ma żartów!
|
Mimo, że schodziliśmy szybko, to jednak pod koniec deszcz nas dogonił i trochę zmoczył... choć niektórym mokre ubrania nie przeszkadzały. Tak więc było co wspominać.
W drodze powrotnej zobaczyliśmy jeszcze zaporę w Solinie i największy (jeśli chodzi o pojemność) zbiornik wodny w Polsce... robi wrażenie, zwłaszcza na tych co nie lubią wysokości.
Trzeciego dnia, zobaczyliśmy park w Zarzeczu, a w drodze powrotnej zajechaliśmy do Rzeszowa. Miasto zwiedziliśmy, oprowadzani przez przewodnika, a potem jeszcze byliśmy w kinie na filmie "Dżungla".
...A pod wieczór wyruszyliśmy w drogę powrotną do Józefowa...
|
|